Warto żyć trochę brudniej niż czyściej i odżywiać się przy tym zdecydowanie czyściej, zamiast śmieciowo.
Bakterie są z nami dzień i noc – choćbyśmy nie wiem jak dokładnie wszystko dezynfekowali, zarówno na zewnątrz (na skórze, śluzówkach, włosach, pod paznokciami) jak i w środku (w jamie ustnej, w przewodzie pokarmowym, czy w płucach do niedawna uważanych za sterylne). Przewód pokarmowy człowieka zasiedlony jest przez różnego typu mikroorganizmy, do których należą: bakterie, grzyby, drożdże, wirusy, pierwotniaki, płazińce. Wszystkie te żywe organizmy nazwane są łącznie “mikrobiotą”, zaś terminem “mikrobiom” określamy zbiór genów reprezentowanych przez mikrobiotę. W brzuchu zdrowego człowieka powinno się znajdować od 1 do 3 kg dobrych bakterii, potocznie nazywanych też “bakteryjną florą jelitową” lub “mikroflorą”. Jesteśmy tak zdrowi jak wyhodowany przez nas zbiór bakterii w jelitach.
Już w momencie porodu dziecko zostaje skolonizowane pochodzącymi z pochwy dobrymi, wspierającymi jego układ odpornościowy bakteriami – podczas gdy dzieci urodzone przez cesarskie cięcie są narażone na zasiedlenie złymi mikrobami, znajdującymi się w szpitalnym otoczeniu. U dzieci urodzonych siłami natury notuje się zdecydowanie mniej przypadków chorób, m.in. astmy, otyłości, cukrzycy typu I (i innych chorób autoimmunologicznych) niż u dzieci, które przyszły na świat poprzez cesarskie cięcie. Karmienie piersią również ma wpływ na naszą mikrobiotę. Matczyne mleko zawiera między innymi oligosacharydy, które są dla człowieka niestrawne; lecz to nie odżywienie dziecka jest ich zadaniem, a odżywienie jego bakterii. Następnie do organizmu małego dziecka wnikają bakterie bytujące w domu, w ogrodzie, na placu zabaw, na członkach rodziny, na domowych zwierzętach itd., przez co układ odpornościowy dziecka uczy się rozpoznawania przyjaciół od wrogów.
Zaledwie kilka miesięcy po narodzinach liczba gatunków zasiedlających ludzki organizm zwiększa się z około stu w okresie noworodkowym do tysiąca i więcej, zaś w wieku 3 lat dziecko ma już w zasadzie ukształtowaną mikroflorę i jest ona bardzo podobna do tej, jaka występuje u dorosłych. Im bardziej różnorodna i bogatsza flora bakteryjna tym lepiej. Nasza mikrobiota jest całkowicie indywidualna – jak odcisk palca. Co nie znaczy, iż jest całe życie niezmienna. Odpowiada za zapach ciała, a także jego wydalin i wydzielin: im jest lepiej skomponowana tym ciało ma mniej przykry zapach. Mikroflora zmienia się m.in. wraz z wiekiem, zmianami hormonalnymi czy zmianami diety: np. u osób starszych albo jedzących duże ilości pokarmów odzwierzęcych zapachy potrafią być nieprzyjemne, podczas gdy u dzieci i osób niespożywających pokarmów odzwierzęcych są one bardziej neutralne.
A co takiego robią bakterie w naszych jelitach (nawet jak śpimy)?:
– Poprawiają samopoczucie, redukują stres: wytwarzają witaminy z grupy B (biotynę, B3, B5, B6, B12, kwas foliowy) oraz witaminę K. Pokarm naturalne fermentowany jest ponadto dużo bogatszy w witaminę C niż ten sam niefermentowany.
– Poprawiają trawienie – produkują np. laktazę, enzym trawiący cukier mlekowy, to dlatego osoby uczulone na mleko mogą pić je w postaci sfermentowanej.
– Redukują alergie i egzemy.
– Poprawiają odtruwanie wątroby (to dlatego alkoholicy pożądają np. kiszonych ogórków czy innych pokarmów fermentowanych).
– Mają zdolności immunorekonstrukcyjne (zwiększają odporność na infekcje, na raka jelit itd.).
– Hamują toksemię – zmniejszając przechodzenie toksyn z jelit do krwi dzięki uszczelnianiu barier jelitowych w zespole nieszczelnych jelit, przy czym na dolegliwość taką cierpi większość ludzi nie zdając sobie nawet z tego sprawy. (Żeby sprawdzić szczelność jelit wystarczy prosty domowy test: po zjedzeniu buraków zabarwiony mocz wskazuje na nieszczelność).
– Mają własności antyrakowe – hamują bakterie zamieniające azotany w azotyny (przeazotowana kapusta nie jest wcale rakotwórcza gdy jest kiszona!).
– Zwiększają przyswajalność minerałów (żelazo, wapń i nasz “wewnętrzny lekarz” – cynk),
– Mają właściwości antybakteryjne, antywirusowe i antygrzybicze.
– Leczą chorobę wrzodową żołądka – wstrzymując rozwój Helicobacter pylorii.
– Regulują hormony płciowe, zwiększają płodność.
– Produkują glukozaminy poprawiające jakość kolagenu i płynu stawowego (czyli m.in. hamują “trzeszczenie” w stawach, jak również redukują zmarszczki i zapobiegają ich powstawaniu – taki naturalny botoks.
– Zapobiegają miażdżycy – obniżają “zły” cholesterol LDL oraz regulują ciśnienie krwi.
Rzecz w tym, że obecnie poddajemy się panującej wszechobecnej bakteriofobii i źle się odżywiamy. Do najważniejszych czynników zagrażających naszej mikrobiocie zaliczamy:
– Złe nawyki żywieniowe – słodko, tłusto i ubogo w błonnik. Mikrobiota zmienia się z każdym posiłkiem, więc nawet po jednorazowym spożyciu nieprzyjaznych pokarmów zajdą w nim zmiany.
– Nadmiar alkoholu.
– Stosowanie syntetycznych słodzików (sukraloza, aspartam itp.).
– Przetworzoną chemicznie żywność: konserwowaną, modyfikowaną genetycznie.
– Pestycydy stosowane w rolnictwie (szczególnie glifosat zwany roundupem) oraz antybiotyki stosowane w hodowli zwierząt i ryb.
– Produkty kosmetyczne, szczególnie te “antybakteryjne” (kosmetyki, szampony przeciwłupieżowe, pasty i płukanki do zębów, odkażacze do rąk, chemia domowa itp.), zawierające np. triklosan, trietyloaminę, parabeny, barwniki, pochodne ropy naftowej. Jeśli nie jesteśmy chirurgiem szykującym się do operacji to naprawdę nie musimy myć rąk pół godziny w odkażającym mydle.
– Zbyt sterylny tryb życia (szczególnie w dzieciństwie).
– Usunięcie wyrostka robaczkowego (magazyn dobrych bakterii, które zostają uwolnione w sytuacjach awaryjnych).
– Długotrwały, przewlekły stres.
– Łykanie antybiotyków – sterylizujemy sobie jelita. Antybiotyki nie potrafią działać wybiórczo i atakować jedynie patogenów. Oczywiście leki te mogą być jak najbardziej przydatne jeśli mamy sytuację na ostrzu noża, jednak znacznie częściej mamy do czynienia z przepisywaniem i zażywaniem antybiotyków na wyrost – a ocenia się, że pięciodniowa zaledwie kuracja antybiotykiem powoduje stratę aż 1/3 naszej cennej hodowli. Potrzeba od 6 – 15 miesięcy by odbudować mikrobiotę (czyli ze staniu dysbiozy – zaburzenia homeostazy, wrócić do eubiozy -prawidłowego stanu).
Dysbioza czyli naruszenie prawidłowego stanu mikrobioty powoduje:
– Alergie i nietolerancje pokarmowe (w pewnym momencie przestajemy tolerować obecność w diecie np. glutenu, orzechów, jajek, nabiału itp.).
– Łaknienie określonych pokarmów (np. słodyczy).
– Problemy z psychiką: depresja, nerwica, nadpobudliwość, lęki – badacze już od jakiegoś czasu wiedzą, iż pomiędzy naszym mózgiem a mikrobiomem jelitowym (zwanym czasem “drugim mózgiem”) zachodzi ciągła komunikacja. Przez jelita do mózgu: w jelitach powstaje 95 procent serotoniny (nie w mózgu, jak większość z nas sądzi), bakterie regulują nauroprzekaźnik GABA, podwyższają poziom dopaminy i innych hormonów w naszym organizmie.
– Problemy z układem trawiennym (halitoza, pleśniawki, wzdęcia, refluks, cuchnące gazy, biegunki lub zaparcia),
– Stany zapalne skóry: trądzik (również różowaty), egzema (atopowe zapalenie skóry), grzybice skóry i paznokci, wysypki, łupież itp.,
– Kandydozę – chorobę grzybiczą wywoływaną przez zbytnie namnożenie w organizmie drożdżaków z rodzaju Candida. Prowadzi do infekcji oraz osłabienia błon śluzowych lub paznokci, świąd pochwy lub odbytu.
– Namnażanie się pasożytów.
– Trudności z utratą wagi (lub odwrotnie – z przytyciem – dysbioza może nas utuczyć jak również uniemożliwiać chudnięcie!).
– Obniżona odporność: częste grypy, infekcje zatok i układu oddechowego.
– Niejasność myśli (“mgła mózgowa”), osłabienie pamięci i koncentracji.
– Syndrom przewlekłego zmęczenia.
Choroby kojarzone przez badaczy z dysbiozą:
– Choroby autoimmunologiczne wszelkiego typu.
– Cukrzyca.
– Stwardnienie rozsiane.
– Przewlekłe zapalenia (np. zapalenie tarczycy, zapalenie zatok).
– Infekcje drożdżakowe.
– Nieswoiste zapalenia jelit (np. choroba Leśniowskiego-Crohna lub wrzodziejące zapalenie jelita grubego) oraz zespół jelita drażliwego.
– Zespół przerostu bakteryjnego jelita cienkiego (SIBO).
– Celiakia lub nietolerancja glutenu.
– Nieszczelne jelito.
– Coraz więcej badań wskazuje na związki chorób psychicznych z dysbiozą.
Musimy nauczyć się go odpowiednio pielęgnować nasz mikrobiom. Jak utrzymać go w dobrej kondycji? Żyj brudniej i jedz czyściej: dużo żywności probiotycznej i prebiotycznej zamiast sztucznej sklepowej karmy.
Nazwa probiotyk pochodzi od greckiego pro bios – dla życia. (To co będzie oznaczać nazwa antybiotyk?). Prebiotyki to pokarmy zawierające żywe kultury bakterii. Czyli np.:
– warzywa kiszone (kapusta biała i czerwona, ogórki, oliwki, papryka, cukinia, buraki ale również naturalnie fermentowany ocet jabłkowy),
– fermentowane produkty sojowe (tempeh, miso, fermentowany sos sojowy),
– fermentowane produkty mleczne (kefir, maślanka, jogurt),
– chleb na zakwasie.
W 1908 r. rosyjski mikrobiolog Ilija Miecznikow otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny za badania nad odpornością, odkrył, że bakterie fermentacji mlekowej podnoszą odporność i przedłużają życie – jak to się dzieje np. u Bułgarów tradycyjnie żywiących się maślanką i kiszonkami .
Najlepiej jeśli łączymy je z prebiotykami, czyli pożywką dla dobrych bakterii jelitowych. Zaliczamy tu wszystko co zawiera błonnik, inulinę, fruktooligosacharydy. Wymieńmy kilka najpopularniejszych produktów:
– czosnek, por, cebula,
– liście (botwinka, sałaty, jarmuż, szpinak)
– pomidory, banany, aloes, szparagi, wężymord, cykoria,
– siemię lniane, miód,
– owies, jęczmień, rośliny strączkowe.
Probiotyk z prebiotykiem tworzą razem synbiotyk, obydwa działającą synergicznie.
Co jeszcze można zrobić? Warto się trochę spocić – u ludzi regularnie ćwiczących występuje większa różnorodność gatunkowa bakterii. Dobrze jest też wietrzyć pomieszczenia (co podnosi jakość i różnorodność mikroorganizmów w domu), trzymać w domu rośliny i zwierzęta domowe oraz uprawiać własnymi rękoma ogródek lub choćby rośliny balkonowe, co zapewni nam dodatkową ekspozycję na drobnoustroje bytujące w glebie. I oczywiście zmniejszyć stres.
Chudotwórczyni, Diet Coach, Trener personalny, Life Coach – Karolina Pieprzyk